piątek, 28 marca 2014

Utopia


Wyspa na której wszystko się wyjaśnia.
Tu można stanąć na gruncie dowodów.
Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia.
Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.

Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu
o rozwikłanych wiecznie gałęziach.

Olśniewająco proste drzewo Zrozumienia
przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.

Im dalej w las, tym szerzej się otwiera
Dolina Oczywistości.

Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.

Echo bez wywołania głos zabiera
i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.

W prawo jaskinia, w której leży sens.

W lewo jezioro Głębokiego Przekonania.
Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.

Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona.
Ze szczytu jej roztacza się Istota Rzeczy.

Mimo powabów wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne ślady stóp
bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono stąd
i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.

W życiu nie do pojęcia.

Wisława Szymborska

środa, 26 marca 2014

Obelga




Świtało.
Euzebiusz chwiejnym krokiem szedł poboczem drogi. Nie, nie był pijany, wracał od Gertrudy. Był oszołomiony, ale też szczęśliwy. Znalazł punkt G, łechtaczkę i swoją kuśkę w... na samo wspomnienie gdzie, nogi ugięły się pod nim.
Drogę znał na pamięć, z przyjemnością oddawał się więc wspomnieniom upojnej nocy. I zapewne dlatego nie zauważył mijającego go czarnego BMW 316. Auto zatrzymało się kilka metrów dalej i wtedy Euzebiusz poczuł smród ulatniającego się gazu z kiepsko zamontowanej instalacji LPG.
Podszedł bliżej i przyjrzał mu się uważnie. Samochód był w opłakanym stanie – jak inne, odwinięte z przydrożnych słupów pod Hamburgiem czy Monachium, a którymi jeździła ta hołota.
Gdy już miał ominąć zawalidrogę, wysiadło z niego trzech młodych mężczyzn. Dresowe spodnie, ogolone głowy i obłęd w oczach jednoznacznie wskazywały na to, iż są Bogami. Przynajmniej tu i w ich mniemaniu.
- Patrzcie kurwa jaki pajac! – wrzasnął jeden z nich, a pozostali zawtórowali mu pijackim rechotem.
- Dziadek, kasa albo jebnę – już całkiem poważnie dodał drugi machając kijem bejsbolowym.
Mówiąc szczerze Euzebiusz nie słuchał ich jakoś szczególnie uważnie, gdyż w myślach ponownie przeżywał cudowne odnalezienie łechtaczki Gertrudy.
- Kurwa, masz jakiś problem?! - wrzasnął trzeci.
- Ja pierdolę, idiota jakiś! Idiota!!! Kasa dziadek – dodał po chwili.
Euzebiusz porzucił na chwilę wspomnienia o barchanowych majtkach kochanki, omiótł wzrokiem intruzów, a później po prostu trzepnął siekierą każdego z nich w łeb. Ale gdy pozostawiona na chwilę bieliźniana myśl odpłynęła w siną dal, ze złości trzepnął ich jeszcze raz. A tego, który nazwał go idiotą, kopnął jeszcze w krocze. Później żałował tego, bo facet już i tak był trupem, więc nic nie poczuł, a kopniecie, które miało być lekiem na obrazę spowodowało jedynie ból stopy.

Gdy Euzebiusz wrócił do domu, trząsł się już jak galareta. Nalał sobie szklankę samogonu, ale niewiele to pomogło. Wciąż nie mógł dojść do siebie. I już wcale nie chodziło o nocne igraszki.
Nie mógł znaleźć sobie miejsca, chodził to tu, to tam, aż wreszcie usiadł i włączył staśkowy telewizor.
- Kurdeczka, jak Stasiek wróci, cza będzie oddać – pomyślał. Przełączył na jakiś kanał. Kończące się reklamy ustępowały miejsca porannym wiadomościom. Po nich znowu reklamy i prognoza pogody, w trakcie której już wiedział co zrobi...
Nareszcie oczyszczony umysł ustąpił miejsca sennym marzeniom o Gertrudzie.

Euzebiusz obudził się w południe. Przetarł oczy i przypomniawszy sobie, co ma zrobić, raźno zabrał się do roboty. Umył głowę, z szafy wyciągnął stary garnitur w kolorze kiedyś fioletowym, odszukał buteleczkę "Brzozowej", z której upił kilka łyków, a resztę wylał na siebie. Przeglądnął się w skrawku lustra i zadowolony z oględzin założył płaszcz, ten po akwizytorze, wziął siekierkę i wyszedł. Po chwili wrócił się, schował siekierę pod łóżko i tym razem wyszedł na dobre.
W autobusie, jak zwykle ustąpili mu miejsca. Otworzyli też wszystkie okna. Na szczęście była już wiosna, więc nikt nie przemarzł. A gdy Euzebiusz wysiadł, dało się słyszeć ciche stuknięcia. To spadały kamienie z serc pasażerów.
Po kilkunastu minutach błądzenia, nareszcie dotarł na miejsce.
- Kurdeczka – wyszeptał w niekłamanym podziwie.
Rozejrzał się, ale nie dostrzegł nic niepokojącego, ruszył więc przed siebie. Ale z każdym kolejnym krokiem kolana trzęsły się coraz bardziej. Gdy do drzwi miał zaledwie kilka kroków, pot spływał po nim, jakby był miniaturą wodospadu Niagara. Jeszcze jeden krok i... automatyczne drzwi otworzyły się przed nim. Wystraszony cofnął się, a te, równie automatycznie zamknęły się. Euzebiusz zaczynał żałować, że w domu zostawił siekierkę. Ale już nie było odwrotu, zamknął więc oczy i ruszył. Ciche syknięcie otwieranych drzwi, a chwilę potem kolejne, sygnalizujące ich zamknięcie się. Jakiś miły, damski głos powiedział mu: - dzień dobry.
Wtedy otworzył oczy. Nad nim wisiał ogromny, czerwony afisz, na którym było napisane: Media Markt - nie dla idiotów.
Z radości ucałował hostessę wręczającą mu nową ofertę sklepu.

poniedziałek, 24 marca 2014

Ukryta prawda


Możesz użyć tysiąca słów, by pokazać jak jesteś dobrym, szlachetnym, prawym, miłym czy przepełnionym miłością człowiekiem. Ale by się dowiedzieć o tym, kim jesteś naprawdę, wystarczy jedno słowo wypowiedziane bez świadków.
To jest Twoja ukryta prawda.

sobota, 22 marca 2014

Jakbyś zatęsknił...






- Stasiek kurdeczka, po grzyba żeś to siano na łeb wsadził? - Euzebiusz wskazał wielki słomkowy kapelusz na głowie kolegi - Toż kurdeczka jeszcze mróz dupe ściska - dodał.
- Do tej... no znaczy się na Krym jadę - Stasiek nie krył dumy ze swojego pomysłu.
- Kurdeczka, toż tam ta... no, ewolucja jakaś, znaczy wojna czy jakoś tak. I Rusy są i kurdeczka gołosowania pilnują – dodał ściszonym głosem.
- Wielkie mi co. W czterdziestym szóstym ja Rusa bił, a w osiemdziesiątym pierwszym komucha. A łone też od Rusa przyleźli. To mi jakiejsik refendeuła zwisajo i powiewajo.
- A wiesz ty Euzebiusz - ściszył głos - tam teraz dwa tygodnie wczasów pińcet złotych. Pińcet złotych! Rozumisz? - dodał już całkiem konspiracyjnie. - Z żarciem i wódą do oporu. A ruska wóda to wisz…
- Kurdeczka, no i? - głęboka bruzda, która pojawiła się na czole Euzebiusza wskazywała na intensywny proces myślowy przy pomocy którego usiłował zrozumieć ostatnie zdanie Staśka.
- No i wychodzi tysiak za miesiąc, a za tyle to ja tu nie wyżyje - nerwowo rozejrzał się, czy aby ktoś nie podsłuchuje i dodał: - No to kupiłem cztery turnusy.
Euzebiusz uniósł brwi, bo stwierdził, że chyba pasowałoby wyrazić zachwyt. A poza tym w głowie zaświtał mu plan.

- Stasiek, a kurdeczka domem kto się zajmnie? - spytał siląc się na obojętność.
- A wiesz, nie pomyślałem o tym. Może Ty - spojrzał na Euzebiusza i pociągnął solidny łyk wina.
- Ja? - zdziwił się teatralnie.
- No gorąco się prosze - Stasiek już niemal go błagał.
- A jak kurdeczka gorąco, to może być – odpowiedział, szelmowsko uśmiechając się.

- Stasiek, kurdeczka nie bedzie cie długo, to se pomyślałem, że kurdeczka za domem zatęsknisz. No to kurdeczka prezent ci dam - mówiąc to Euzebiusz wyciągnął z reklamówki niezdarnie zapakowaną paczkę.
- Daj pyska, musze lecieć, bo późno. Obejrze se już w samolocie, do zobaczenia za dwa miesiące – odwrócił się na pięcie i pognał na odprawę.

Gdy już Stasiek napatrzył się z góry na świat, zachwycił się majestatycznie przepływającymi obok samolotu chmurami, przypomniał sobie prezent od Euzebiusza. Rozpakował paczkę, w środku był album ze zdjęciami. Na pierwszej stronie koślawymi listerami było napisane: Jakbyś kurdeczka tęsknił za domem. Przejrzał kilka następnych stron albumu, wszędzie były zdjęcia jego mebli.

Ogień wesoło tańczył w kominku. Indyk leniwie patrzył w siną dal. Euzebiusz jeszcze raz wziął do ręki pocztówkę. "Pozdrowienia z wakacji przesyła Stasiek. P.S. Wczora zaś oszczelali nasz hotel. Rusy są wszendzie" - przeczytał.
- A u mnie tylko w dupie - pomyślał. Po czym wrzucił kartkę w ogień. Razem z nogą staśkowego stołu.

sobota, 1 marca 2014

Mistrz Aluzji





- Szanowni Państwo, witamy na pierwszych Mistrzostwach Świata w Rzucaniu Aluzją i Ciętą Ripostą - zdawało się, iż prowadzący zaraz osiągnie orgazm albo co najmniej eksploduje.
- A oto uczestnicy finału - dzięki promiennemu uśmiechowi, widzowie mogli spokojnie ocenić stan migdałków gwiazdora.
- Chicquitaaa Mamokrezzzz!!! Wygrała finał obu Ameryk, gotując mężowi na obiad świński tyłek z włożonym do niego bananem – tłum szalał z radości.
- Przed nami zdobywczyni pucharu Afryki, Mauebe Zauebe! Mauebe prowadząc program dla nastolatków na pytanie szesnastoletniego chłopca: „mój penis ma 27 cm długości, boję się współżyć z dziewczyną, bo nie chcę jej zrobić krzywdy. co mam zrobić?” - odpowiedziała: „złóż go na pół’ – na twarzy prowadzącego pojawiły się pierwsze krople potu.
- Poznajcie Brigitte Jesthamson! Brigitte, która jest Szwedką reprezentującą Australię, również jest przedstawicielką mediów. Prowadząc wywiad ze znanym politykiem na jego słowa: „moja siostrzenica na piętnaste urodziny dostała prześwitujący koronkowy stanik i majteczki, a na waginie założyła sobie kolczyk. Powiadam Wam, zgnilizna moralna toczy ten kraj”, odpowiedziała: „bardziej martwiłabym się tym, skąd pan to wie” – tłum zafalował skandując imię finalistki.
- Europę reprezentuje Arnold Schweinstoltz! Arnold na pytanie kolegi: "żona znalazła mi w portfelu prezerwatywę, nie wiem co jej powiedzieć?", odparł: „powiedz jej, że nie chcesz popełnić takiego błędu, jak jej rodzice 32 lata temu” – wśród damskiej części publiczności dało się słyszeć gwizdy.
- A na koniec dwójka przedstawicieli Azji. Pierwsza to Yuriko Zwisamito! Yuriko proszącej o poradę koleżance: „zakochałam się w tym nowym nauczycielu, co mam robić?”, odparła: „zaliczaj”.
- Drugi azjatycki finalista to Sergo Tobomgardze! Tobomgardze na żale szwagra: „nie mogę pić naszego wina, co wypiję, to od razu zwracam”, odparł: „my, Gruzini nie mamy z tym problemu”.

Gdy ucichły brawa i okrzyki publiczności, rozpoczęła się finałowa rozgrywka. Pierwsze zadanie brzmiało: Z problemem najlepiej się przespać.
Błyskawiczny ruch ręką i Yuriko Zwisamoto nacisnęła przycisk jako pierwsza.
- A jak mój problem ma 50 lat i uczy historii?
- Punkt dla panny Yuriko – zauważył prezenter – Czytam drugie pytanie: Moja kobieta waży 136 kg, bardzo lubię seks, ale nie wiem jak ją zaspokoić?
- Otwórz jej lodówkę - wypalił Arnold.
I wtedy zadzwonił telefon... Yuriko aż podskoczyła na krześle, potem szybko odebrała połączenie.
- Halo... Halo!!! Kto mówi?... Ha... - mruknęła coś pod nosem i roztrzęsiona wyszła ze studia.
- Mamy nadzieję, że to nic złego - skomentował zaskoczony prowadzący.
- Cóż, przechodzimy do na.... - zadzwonił kolejny telefon. Brigitte odebrała połączenie.
- Słucham. No słucham... O co chodzi? - zdenerwowana rozłączyła się.
- Co się... - prowadzący nie dokończył, ponownie przerwał mu dzwonek telefonu.
- No słucham!!! - krzyknęła do słuchawki Jesthamson. Po chwili wstała i wyszła bez słowa.
- Jak państwo widzą finał nabiera dość niecodziennego przebiegu... - i znowu dzwonek telefonu nie dał dokończyć prowadzącemu.
Łzy wielkie jak grochy spłynęły po twarzy Chicquity Mamokrez.
- Ha... No czego chcesz ty... - resztę słów zgłuszył jej szloch. Chwyciła torebkę i wybiegła ze studia. A zaraz za nią Mauebe Zauebe.
Prowadzący milczał, jakby przeczuwał dalszy ciąg wypadków. Twarz Arnolda naplynęła krwią, a na czole pojawiły się kropelki potu. Rozbieganym wzrokiem zerkał to w kamerę nr 1, to w nr 3. Gdy usłyszał dźwięk dzwonka swojego telefonu po prostu wstał i wyszedł.
- Chyba... został pan sam - zauważył prowadzący. Na Sergo nie zrobiło to większego wrażenia.
- Nie wiem jak to się stało, ale wychodzi na to, że wygrał pan walkowerem - prezenterowi wciąż drżał głos.
Wtedy zadzwonił jego telefon.
- Tak... Słucham... głupie żarty... o co chodzi? - Sergo wyjął z kieszeni swój telefon i rozłączył rozmowę.
- Nie rozumiem, przecież pan nic nie mówił, w słuchawce była kompletna cisza - prezenter był już wyraźnie skołowany.
- No właśnie - odpowiedział Sergo - Taka aluzja.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...